W wybrzeżu morskim zawsze fascynował mnie fakt, że lądem można iść tylko w jedną albo drugą stronę. Chcąc dostać się do Rowów z Katowic musiałem zaliczyć przesiadkę w Ustce. Dzień wcześniej zauważyłem, że wcale nie - to tylko 15 km na wschód. Pozostało tylko pytanie - czy da się przejść wybrzeżem ten odcinek. Przecież do morza może wpływać rzeka, albo plaża może być stroma i zarośnięta... Postanowiłem się jednak przekonać;)
Od napotkanych o 7 rano w porcie miejscowych dowiedziałem się, że przejście do Rowów jest jak najbardziej możliwe i nie problematyczne. Po odejściu od ludzi na odległość w której pozostałem już tylko ja, morze, plaża, wydmy i las posiliłem się przed czekającą mnie romantyczną podróżą.
Pokonanie tej trasy zajęło mi 4 godziny z paroma przerwami na posiłki, postanowiłem zrobić eksperyment i co 5 minut robiłem zdjęcie, tak, aby na środku kadru mieć styk lądu z morzem i nieba z ziemią. Miałem nadzieję, że uzyskam tym sposobem ciekawą animację poklatkową (efekt taki jak tutaj - barka wpływająca do
Portu Wodnego W Gliwicach), ale teraz widzę, że zdjęcia powinienem robić z większą częstotliwością ;)
Po dotarciu do Rowów nie spotkałem nudystów (o których istnieniu w tym miejscu dowiedziałem się od paru osób w podróży, którzy z tym właśnie kojarzyli plażę w Rowach), spotkałem natomiast 5 wielkich maskotek, które zjechały tutaj z różnych zakątków Polski...