Dolina Kościeliska - Smocza Jama , Smreczyński Staw
2011-07-19 10:09:52 / modyfikacja: 2011-07-20 08:57:32
Wybywając z busa dostałem lekkiego załamania - naukowa plaga turystów. Kolejka do kasy Tatrzańskiego Parku Narodowego wyglądała imponująco negatywne. Jednakże okres letni w szczycie i nasze przewidywania nie mogły być inne. Trochę to okropne, jednak i tak jest tutaj uroczo.
Sama Dolina Kościeliska jest drugą pod względem wielkości doliną w Naszych Tatrach. Rozciąga się na długość 9 km jak również posiada powierzchnie 35km2. A która dolina jest w takim razie najdłuższa? Oczywiście Dolina Chochołowska. Dolina Kościeliska jest opiniowana za jedną z najpiękniejszych dolin tatrzańskich, jako obserwatorzy potrafimy stwierdzić, że wyraźnie najpopularniejszą! Oczywiście przejście doliny nie sprawia kłopotów, dlatego na szlaku mogliśmy spotykać różnorodnego typu pomylone obiekty turystyczne. Niektóre wyraźnie nadające się do odosobnienia od innych ludzi. Dnem doliny biegnie Kościeliski Potok.
My przemieszczamy się w prawo, zielonym tropem na Ornak. Po drodze, w tak zwanych Starych Kościeliskach, zwiedzamy kapliczkę zbójnicką skonstruowaną nota bene przez górników wydobywających rudy żelaza. Kierując się cały czas tropem zielonym dochodzimy do Lodowego Źródła - wywierzyska. Podłoże to ma sprawność 500-800 l/s i odwadnia Dolinę Miętusią oraz górną strefę Doliny Małej Łąki a także przeważającą cześć masywu Czerwonych Wierchów. Z lewej strony znajduje się jednokierunkowy, czarny ślad do Jaskini Mroźnej. Jednak naszym pierwszym obiektem wyprawy jest Wąwóz Kraków.
Dochodzimy do Polany Pisanej. Tuż przed Bramą Raptowicką, w górnej części Polany Pisanej, znajduje się boczna odnoga kierująca do Wąwozu Kraków ( żółty szlak, czas przejścia około 55 minut). Jest to wycięty w wapiennych skałach bardzo precyzyjny wąwóz, o dnie zarzuconym kamieniami i gałęziami spadającymi z drzew rosnących ponad wąwozem albo przyniesionymi przez wodę. Ta sekcja wąwozu jest pozostałością korytarza byłej jaskini. Dno wąwozu jest na ogół suche, bowiem Wąwóz Kraków odwadniany jest przez wywierzysko pod Skałą Pisaną, woda biegnie nim tylko po hojnych deszczach.
Wąwóz faktycznie jest dość ciasny, jednak nie trzeba się przez niego przeciskać ;). W tak żarliwy dzień miejsce to podaruje wiele cienia i ochłody. Tutaj również natężenie ruchu różnorodnych, niesamowitych turystów znacznie spadło. Wąwóz Kraków powstał w procesie krasowienia skał węglanowych (wapienie, dolomity), czyli w ten sam sposób co przeważająca większość jaskiń tatrzańskich. Nazwa wąwozu wiąże się z podobieństwem małych ścieżek krakowskiego Starego Miasta. Stąd również nazwy otaczających wąwóz turni (Ratusz, Baszta, Kościół) i jaskini (Smocza Jama).
Otóż nasz piękny Wąwóz Kraków udostępniony jest do odwiedzana właśnie do tego miejsca, czyli momentu gdzie wąwóz się poszerza, a po lewej stronie mieści się żelazna drabina do Smoczej Jamy. Tutaj dla niektórych trasa się kończy, gdyż prosta drabina, może u niektórych pobudzać stosowne niepokoje. Niestety nie zrobiłem zdjęcia w tym miejscu. My oczywiście pokonujemy strach i wdrapujemy się do góry. Pokonujemy jeszcze kilka łańcuchów i oglądamy przed sobą wejście do Smoczej Jamy.
Wygląda imponująco, gdyż ciemność panuje dorzucając niewielki dreszczyk emocji. Smocza Jama jest w zasadzie krótkim i stromym korytarzem przeszywającym skałę na wylot. My wyposażeni w czołówki z ostatniej nocnej wycieczki nie musimy małpować nietoperzy i powoli zagłębiamy się w ciemność. Za wlotem jaskinia unosi się stromo, aż do wlotu górnego miejscami nieco się poszerzając. Przez pełną długość prowadzą łańcuchy upraszczające przejście. Długość tego korytarza wynosi około 40 metrów i ma kształt litery "S". Smoczą Jamę można obejść bokiem, ścieżką z łańcuchami. Po przejściu jaskini idziemy żółtym śladem do Polany Pisanej, czyniąc "wsteczną pętelkę" w naszej wędrówce .
My idziemy dalej śladem zielonym do schroniska na Ornaku. Tutaj pielgrzymka żyje dalej i nasilenie ruchu jest monstrualne. Rodzicie z wózkami, panie i panowie w sandałkach, wszystko to zmierza do schroniska na Ornaku. Niczym wyścig szczurów. My też, mimo woli bierzemy udział w tym wyścigu. A jest o co wojować, bowiem kolejki do bufetu będą obszerne ;). Spragnieni orzeźwienia ryzykujemy wstąpić do schroniska. W tym momencie naszym zbawieniem okazał się dystrybutor napojów, do którego nie było kolejki. W takim skwarze schłodzona Pepsi była czymś niebiańskim...
My spoczywamy sobie w cieniu i pochłaniamy nasze kanapki, może nad Smreczyńskim Stawem czmychniemy od tłumu ludzi.
Żeby dojść do Smreczńskiego Stawu, musimy się cofnąć do rozgałęzienia szlaków przed schroniskiem na Ornaku. Tutaj pada na szlak czarny do Smreczyńskiego Stawu. Czas przejścia to około 35 minut, chociaż na drogowskazie zapisane jest, że 45 minut. I rzeczywiście ucieczka przed plebsem nam się udała. Na trasie momentami nie widać nikogo. Wiedzie on lasem i daje też dobrą ochronę przed słońcem. Dochodzimy do Smreczyńskiego Stawu, miejsce to jest oazą odpoczynku, jest cicho i spokojnie, na płycie stawu pływają kaczki poszukując jedzenia. Staw był i jest natchnieniem dla wielu artystów.
My przemieszczamy się w prawo, zielonym tropem na Ornak. Po drodze, w tak zwanych Starych Kościeliskach, zwiedzamy kapliczkę zbójnicką skonstruowaną nota bene przez górników wydobywających rudy żelaza. Kierując się cały czas tropem zielonym dochodzimy do Lodowego Źródła - wywierzyska. Podłoże to ma sprawność 500-800 l/s i odwadnia Dolinę Miętusią oraz górną strefę Doliny Małej Łąki a także przeważającą cześć masywu Czerwonych Wierchów. Z lewej strony znajduje się jednokierunkowy, czarny ślad do Jaskini Mroźnej. Jednak naszym pierwszym obiektem wyprawy jest Wąwóz Kraków.
Dochodzimy do Polany Pisanej. Tuż przed Bramą Raptowicką, w górnej części Polany Pisanej, znajduje się boczna odnoga kierująca do Wąwozu Kraków ( żółty szlak, czas przejścia około 55 minut). Jest to wycięty w wapiennych skałach bardzo precyzyjny wąwóz, o dnie zarzuconym kamieniami i gałęziami spadającymi z drzew rosnących ponad wąwozem albo przyniesionymi przez wodę. Ta sekcja wąwozu jest pozostałością korytarza byłej jaskini. Dno wąwozu jest na ogół suche, bowiem Wąwóz Kraków odwadniany jest przez wywierzysko pod Skałą Pisaną, woda biegnie nim tylko po hojnych deszczach.
Wąwóz faktycznie jest dość ciasny, jednak nie trzeba się przez niego przeciskać ;). W tak żarliwy dzień miejsce to podaruje wiele cienia i ochłody. Tutaj również natężenie ruchu różnorodnych, niesamowitych turystów znacznie spadło. Wąwóz Kraków powstał w procesie krasowienia skał węglanowych (wapienie, dolomity), czyli w ten sam sposób co przeważająca większość jaskiń tatrzańskich. Nazwa wąwozu wiąże się z podobieństwem małych ścieżek krakowskiego Starego Miasta. Stąd również nazwy otaczających wąwóz turni (Ratusz, Baszta, Kościół) i jaskini (Smocza Jama).
Otóż nasz piękny Wąwóz Kraków udostępniony jest do odwiedzana właśnie do tego miejsca, czyli momentu gdzie wąwóz się poszerza, a po lewej stronie mieści się żelazna drabina do Smoczej Jamy. Tutaj dla niektórych trasa się kończy, gdyż prosta drabina, może u niektórych pobudzać stosowne niepokoje. Niestety nie zrobiłem zdjęcia w tym miejscu. My oczywiście pokonujemy strach i wdrapujemy się do góry. Pokonujemy jeszcze kilka łańcuchów i oglądamy przed sobą wejście do Smoczej Jamy.
Wygląda imponująco, gdyż ciemność panuje dorzucając niewielki dreszczyk emocji. Smocza Jama jest w zasadzie krótkim i stromym korytarzem przeszywającym skałę na wylot. My wyposażeni w czołówki z ostatniej nocnej wycieczki nie musimy małpować nietoperzy i powoli zagłębiamy się w ciemność. Za wlotem jaskinia unosi się stromo, aż do wlotu górnego miejscami nieco się poszerzając. Przez pełną długość prowadzą łańcuchy upraszczające przejście. Długość tego korytarza wynosi około 40 metrów i ma kształt litery "S". Smoczą Jamę można obejść bokiem, ścieżką z łańcuchami. Po przejściu jaskini idziemy żółtym śladem do Polany Pisanej, czyniąc "wsteczną pętelkę" w naszej wędrówce .
My idziemy dalej śladem zielonym do schroniska na Ornaku. Tutaj pielgrzymka żyje dalej i nasilenie ruchu jest monstrualne. Rodzicie z wózkami, panie i panowie w sandałkach, wszystko to zmierza do schroniska na Ornaku. Niczym wyścig szczurów. My też, mimo woli bierzemy udział w tym wyścigu. A jest o co wojować, bowiem kolejki do bufetu będą obszerne ;). Spragnieni orzeźwienia ryzykujemy wstąpić do schroniska. W tym momencie naszym zbawieniem okazał się dystrybutor napojów, do którego nie było kolejki. W takim skwarze schłodzona Pepsi była czymś niebiańskim...
My spoczywamy sobie w cieniu i pochłaniamy nasze kanapki, może nad Smreczyńskim Stawem czmychniemy od tłumu ludzi.
Żeby dojść do Smreczńskiego Stawu, musimy się cofnąć do rozgałęzienia szlaków przed schroniskiem na Ornaku. Tutaj pada na szlak czarny do Smreczyńskiego Stawu. Czas przejścia to około 35 minut, chociaż na drogowskazie zapisane jest, że 45 minut. I rzeczywiście ucieczka przed plebsem nam się udała. Na trasie momentami nie widać nikogo. Wiedzie on lasem i daje też dobrą ochronę przed słońcem. Dochodzimy do Smreczyńskiego Stawu, miejsce to jest oazą odpoczynku, jest cicho i spokojnie, na płycie stawu pływają kaczki poszukując jedzenia. Staw był i jest natchnieniem dla wielu artystów.