Najbardziej znaną, największą i jednocześnie najładniejszą jest Valmorel z uwagi na niską, dobrze komponującą się z krajobrazem zabudowę. Ja mieszkałem w St François Longchamp, gdzie w dobie bumu turystycznego pobudowano trochę zbyt dużo wysokich apartamentowców, a sama miejscowość nie oferuje turystom zbyt wielu rozrywek, nie związanych z narciarstwem czy snowboardem.
Amatorzy mega mocnych wrażeń nie znajdą tu zbyt wielu trudnych tras, co jednak mogą im wynagrodzić urozmaicone tereny freeride'owe. Odwiedziłem to miejsce już po sezonie, na przełomie marca i kwietnia (wiadomo - trochę taniej:), jako, że tereny te nie są położone zbyt wysoko (1450 - 2550 m n.p.m.), warunki nie były już idealne. Popołudniami śnieg robił się mokry, zwłaszcza w niższych partiach, wieczorami czasem trochę popadało a część tras była nieczynna, jednak jako narciarz średniozaawansowany jestem z wyjazdu zadowolony.
Co nie zmienia faktu, że następnym razem w Alpy wybiorę się gdy zima będzie w pełni, lub po prosty w wyższe ich partie.