Zaloguj sięwasthere-compas

Twoje podróże

Poprawnie zmieniono język

Babia Góra od strony słowackiej , Fotografia 1405
Babia Góra od strony słowackiej , Fotografia 1404
Babia Góra od strony słowackiej , Fotografia 1403
Babia Góra od strony słowackiej , Fotografia 1402
Babia Góra od strony słowackiej , Fotografia 1401
Babia Góra (1725m), sama nazwa już sugeruje, że występuje tu nader fascynujące zespolenie: kobiety i góry. Porównanie kobiety do Babiej Góry lub Babiej Góry do kobiety obejmuje wiele zadziwiających wniosków. Oczywiście byle jakiej góry bym do kobiety nie odważył się porównywać (byle jakiej kobiety do Babiej Góry również). Jednakże Babią Górę, hmm ... Babią Górę... no coś w tym jest.... Wojciech Mann bez wątpliwości by to skwitował - to się chłopie porwałeś!. Rozważania te będą prologiem do aseksualnej wędrówki na Babia Górę od strony słowackiej. Czyli żółtym szlakiem ze Slanej Vody.


Jak chłopak poznaje dziewczynę albo mężczyzna kobietę, to często myśli, że pojawiła się największa miłość w jego życiu. Naturalnie od razu staje się ona dla niego najpiękniejsza kobietą świata. Co jednak gdy faktycznie jest najpiękniejsza na naszym globie? Ba, niech będzie nawet w setce najpiękniejszych niewiast świata? A jej uroda będzie zjawiskiem międzyplanetarnym! To ma on niestety duży kłopot! I pozwolę sobie zacytować Jerzego Pilcha: "Zobaczyłem ją i popełniłem błąd frajerski - zamiast poprzestać na podziwie - postanowiłem ją zdobyć".

Gdy po raz pierwszy ujrzałem Babią Górę, także nie poprzestałem na podziwianiu. Moja pierwotna próba jej zdobycia zakończyła się klęską. Jesienna nawałnica niczym podejrzliwy kochanek, brutalnie ukazała, że Babia Góra dziś nie jest dla mnie dostępna. Taki kobiecy kaprys.

Jednak to czego nie uda nam się osiągnąć - kusi coraz mocniej. Jak cichy wieczorny szmer hipnotyzuje umysł i ciało. Panuje nad nami jak narkotyk. Aż w końcu powracasz do Niej. Zdobywasz ją z jednej i z drugiej strony. Za dnia i w nocy. O ranku i o zmierzchu. Zimą i latem. Tylko skoro ona taka najpiękniejsza to musi mieć wielu adoratorów. Ty z niej schodzisz, ktoś na nią wchodzi... Wtedy zdajesz sobie sprawę, że twój związek z Najpiękniejszą Górą Świata nie jest tylko twoim z nią związkiem. Bo wielbicieli to ona ma wielu. A ile wielbicielek, ło matko.... Czym trudniej jest dostępna, tym mniej odważy się ją zdobywać. Z innej strony, jeśli Górka nie jest pociągająca, to mało kto ją pragnie zdobywać.

Czasy gdy na granicy spędzaliśmy przeważającą część naszej jazdy minęły. Przynajmniej na Przełęczy Glinne. Nie oznacza to jednak, że nie można spędzić tu nieco czasu. Czekając na Piotra, zamierzam zrobić mały spacer. Poranny koncert na niebie jest bardzo dobrą okolicznością żeby wyciągnąć aparat fotograficzny z plecaka. Nie sprawdzałem rano temperatury, jednakże mój nos mówi mi, że jest diabelsko zimno. Dzień budzi się do życia, a Piotr jest w Żywcu.

Nagle coś mi śmigło na krakowskich blachach. Piotr nie spostrzegł mojego auta, ponieważ ładnie ukryło się za zaspami. Przejechał na obszar Słowacji :) Szybki telefon i spotykamy się już po słowackiej stronie. Przemieszczamy się już wspólnie w kierunku Slanej Vody.

Startujemy ze Slanej Vody. Jest tu schronisko, o jakim potrafię napisać tylko tyle, że posiadają dość dobry kapuśniak, leją piwo i nocleg w granicach 9-10 euro. Więcej pisać o nim nie ma sensu. Po prostu nie ma się czym podniecać. Więcej wrażeń pozostanie dla żółtego szlaku wiodącego na Najpiękniejszą Górą Świata - Babią Górę. Szlak żółty, jakim podążamy to z początku, jak to Piotr określił - ul. Marszałkowska. Rewelacyjnie odśnieżona aleja, z fajnymi zaspami po boku. Podążamy Aleją Hviezdoslava (utworzona w roku 1974, zajmuje obszar 9,3 ha)- czyli objętą ochroną świerkowa aleją. Nazwę wywodzi się od nazwiska słowackiego pisarza, piszącego swoje utwory pod Babią Górą. Ciągnie się ona aż do dużej polany z jaką jednoczy się jezdnia ze Slanej Vody, połączenie z niebieskim szlakiem (Paseky 868m).

Cały czas wędrując odśnieżoną aleją dochodzimy do muzeum Hviezdoslava. Podobno znajduje się tutaj wiele eksponatów należących do dwóch słowackich poetów: Jednak my mamy oczywisty cel - Babia Góra. Zwiedzanie i tak pewnie zamkniętego muzeum odbiłoby się na czasie naszej wyprawy.

Po chwili dostrzegamy dość masywną maszynę, która była ustępliwa za powstanie Marszałkowskiej. Ogromne koła, a na nich łańcuchy gwarantowały komfort pracy w takich warunkach. Rzucę tutaj przypuszczenie, że Marszałkowska kieruje bodajże do samej granicy z Polską. Co ciekawe, nie tak wiele brakowało, a byśmy to stwierdzili na własnej skórze :)

Za zabudowaniami, szlak odbija w lewo. Dla nas oznacza to w tym momencie koniec odśnieżonej drogi. Szlak natomiast jest przebyty przez słowackich skitourowców oraz jednego piechura. Nie zmienia to faktu, że i tak się zapadamy całkiem głęboko w śnieg. Jednak nie trwa to długo, ponieważ po 10 minutach znowu powracamy na naszą Marszałkowską. Zadowoleni z lepszej nawierzchni mijamy tabliczkę (dość mocno już zasypaną) wiodącą na Babią Hore. Nie wiem jak długo szliśmy dalej odśnieżona aleją, jednakże w pewnym momencie zaczęło robić się to zbyt podejrzane. Żółty szlak po prostu znikł, czasami zimą tworzone są zastępcze wersje szlaków. Jednak tym razem coś nam tu nie pasowało - zwłaszcza kierunek naszej wędrówki. Konfrontacja z mapą i decydujemy się zawracać do miejsca, w jakim wkroczyliśmy ponownie na odśnieżona trasę.

Tym razem zauważamy tabliczkę wiodącą na Babią Horę. I według przewidywań kontynuujemy trasę bardzo źle przetartą dróżką. Najpierw nader spokojnie, bez dużych przewyższeń idziemy wzdłuż potoku Bystrej. Teraz patrząc na mapę widzę, że w bliskiej odległości od żółtego szlaku znajduje się wodospad na Bystrej. Jednak w tych warunkach nie słyszeliśmy jego odgłosów. Nie posiadam nawet pojęcia jak wielki on może być. Dochodzimy do miejsca, w jakim musimy przejść jeden z napływów Bystrej. Jest tu wystarczająco obszerny most, bardzo zjawiskowo oblepiony śniegiem. Po przeciwległej stronie potoku decydujemy zrobić odpoczynek.

Dalsza część szlaku przynosi już coraz bardziej widoczne podejścia. Wyprzedzają nas skitourowcy, którzy nie zapadają się w śniegu tylko podąrzają rytmicznym krokiem na szczyt. Daje do myślenia. Tym bardziej, że następnie można sobie zjechać w dół. Twierdzenie jednego ze Słowaków - Na dole Arktyka a na górze Tropiki - jest jak najmocniej umiejętne. Dzisiaj mamy dużą inwersję. Na dole było ok. kilkanaście stopni mrozu, a w tym momencie decyduję się na ściągnięcie kurtki. Nie posiadam pojęcia jaka temperatura jest w tym rejonie. W zasadzie nie wiele mnie to obchodzi, jest po prostu piekielnie gorąco. Ściągam też czapkę, bo udało nam się trafić na bezwietrzną pogodę. Od razu przyjemniej!

Dochodzimy do polany, widoki są piorunujące. Na język wypuszczają się liczne słowazachwytu. Trzeba uznać, że widokowo szlak ten jest dużo bardziej pociągający niż nasze rodzime szlaki. Ogromna panorama nie ma sobie równych. Następny odpoczynek....

Powoli rozpoczynamy wychodzić z pasma lasu. Jest ich coraz mniej, jednak wszystkie uroczo zmrożone. Dosyć silne słońce powoduje, że co jakiś czas słyszymy spadający z gałęzie śnieg. Ciężar jaki tolerują te gałęzie robi wrażenie. Łatwo rozpoznać, z której strony świeci słońce, ponieważ dużo choinek z południowej strony przedstawiało swój ciemnozielony kolor, a z północnej przykryte były zlodowaciałym śniegiem.

Jak dla mnie robi się coraz cieplej. Przewyższenie zaczęło robić się całkiem dotkliwe, a zapadające się nogi zaczęły dawać oznaki zmęczenia. Piotr wyraźnie lepiej się trzyma i utrzymuje szybsze tempo. Jesteśmy coraz bliżej kluczowej grani. Przedeptana część szlaku kieruje nas na grań w rejonach Zimnej Przełęczy. Żółty szlak prawidłowo trawersuje szczyt i dochodzi do Babiej Góry od strony południowej. My doszliśmy na główny grzbiet od kierunku Przełęczy Brony, mniej więcej na wysokości Zimnej Przełęczy.

Bardzo intensywne wiatry i kolosalny mróz spowodowały, że nieliczne choinki zapożyczyły niesamowite kształty. Wyglądem przypominające wędrowców idących na szczyt. Imponujący widok!

Kluczowa grań jest bardzo porządnie przetarta, pojawia się coraz więcej turystów schodzących ze szczytu albo podejmujących próbę jego zdobycia. Nie jesteśmy już sami, można nawet powiedzieć, że jest tłok. A Najpiękniejsza Góra Świata spojrzała na nas z góry. Widząc moje siódme poty podczas zdobywania jednego z przedwierchołków. Była jakaś zaspana. Może wyczerpana? Na pewno jednak w dobrym humorze. Było nadal bezwietrznie, może łagodne powiewy momentami dało się odczuć. Słońce cały czas nas ogrzewało. Zdobywamy po raz następny szczyt Babiej Góry. Kolejny raz dane jest nam oglądanie szczególnej panoramy Tatr z Babiej Góry. Pamiątkowe zdjęcia, konwersacje z poznanymi turystami. Jeden z nich mówi, że był już na Babiej Górze ze 150 razy. Hmmm.... Ja, może naciągnąłbym do 10% tego wyniku. Jednak czy to ważne? My pokonaliśmy Babią Górę pierwszy raz od słowackiej strony. A dziś mało kto miał gratkę tego dokonać!

Wracaliśmy tą samą trasą. Początkowo w zamiarach był powrót przez Małą Babią Górę. Jednak nie wiedzieliśmy czy szlak ten jest przetarty. Świadomość przedzierania się przez śnieg po pas po obcym dla nas terenie skłonił nas do powrotu po naszych śladach. Co naturalnie nie znaczyło wcale, że nie będziemy się zapadać. Szczęśliwie dochodzimy do obiektu schroniska w Slanej Vodzie. Zamawiamy gorący posiłek. Piotr smażony ser i kofolę. Ja wcinam kapuśniak. Robi się już ciemno. Czas wracać do domu.

Dla mnie było to kolej nowatorskie doświadczenie powiązane z Babią Górą - podejście od Słowackiej strony. Muszę przyznać, że nie byłem rozczarowany!
Mapa

Trasa: 19.47313785552978500, 49.52626689371542000 ~ 19.52931404113769500, 49.57299279483150000 /Pełny ekranTryb dużej mapy

  • Jakby co

    Witaj w świecie Jakby Co! Na tej stronie zostaniesz zabrany w przygodę, o której może myślałeś, że prędko się nie zdarzy. W życiu najcenniejsze jest kilka prostych rzeczy: czas i ludzie, z którymi, z biegiem lat - coraz rzadziej - można dzielić szczęście. Zapraszam Cię do portalu, który stworzyłem, aby zebrać grupę osób mających wspólny pomysł na spotkanie w jedym czasie i miejscu. Nie znajdziesz tutaj profili użytkowników, wiadomości ani cudzych relacji z dalekich wypraw. Zamiast tego będziesz mógł zobaczyć na żywo (w sensie: w realu) tych, przy których czujesz, że najważniejsze jest to, co robicie razem! Na to zawsze warto jest znaleźć czas. Czytaj więcej...